Szklarze

O facetach dziś mowa będzie. I o rzemiośle, które ze Sztuką się zlewa. Tą właśnie przez duże „SZ”. Ale nie tak, od początku najlepiej będzie zacząć. Chcę myśleć, że komuna niczego dobrego nie przyniosła. Bo wyzysk, bo bieda i tęsknota za wolnością i za Bitelsami, Iron Maiden, Chuckiem Barry’m, wywalonym jęzorem Micke’a Jaggera i Coca Colą. Ale – i to perwersja będzie – coś dobrego jednak zostawiła. Poza nienawiścią do wszelkich ograniczeń wolności… które sama tworzyła… komuna zostawiła mi szacunek do pracy. Zwłaszcza tej fizycznej, okupionej zrogowaciałymi opuszkami palców, pogrubionymi paznokciami, rakiem płuc od wdychanego azbestu… Komuna wpoiła mi szacunek dla ludzi „dobrej roboty”. Tej ciężkiej roboty, wymagającej siły, czasami łamiącej kości, wypalającej dziury, a zawsze niszczącej oporne ciało. Takich właśnie ludzi spotkałem w Polanicy. Fachowców pierwszej wody, mistrzów w swoim fachu. Gości, którzy potrafią zrobić rzeczy, które dla nas- ignorantów – są zjawiskowe, choć pewnie nawet tego nie zauważają. Dmuchaczy szkła. Nie wiem, czy oni naprawdę tak się nazywają – dla mnie są Dmuchaczami, Szlifierzami, Wytapiaczami. Operują rozżarzonym szkłem jak dziecko gumą do żucia, tworząc z niego cudeńka z łatwością daną tylko Mistrzom. Ale to nie te cudeńka są tematem moich zdjęć. Przedstawiam Wam SZKLARZY.

Dodaj komentarz